czwartek, 12 listopada 2015

Powrót / Ważny post

Witajcie, po dłuuugiej przerwie.
Brakowało mi czasu na pisanie bloga.
Ten blog miał być o tym co kocham najbardziej i taki będzie
Będzie o moim hobby. Takim prawdziwym, który jest ze mną od wczesnych lat dzieciństwa., a dopiero dziś to do mnie dotarło.
Zawsze mówiłam: nie mam zainteresowań, nie wiem co lubię tak naprawdę.
Dziś wiem...
Moją miłością największą są zwierzęta. Głównie PSIAKI Różne rasy, wszystkie są cudowne. Nie zależnie od koloru sierści, wielkości (choć tych największych sie boję) dlaczego? A no przez wilczura Dziadków, który to w Wigilię, który to prawie 18 lat temu uderzył mnie swoją głową w zęby :). Nigdy nie ugryzł tylko nieźle wystraszył.
Ale to na szczęście nie powód żeby z nienawidzić wszystkie inne.

Jako dziecko miałam dwa psy Dżekiego i Nera.
Mieszaniec i jamnik. Obaj czarni i obaj okrutne psie Łobuziaki

Pierwszego nie pamiętam.
Nero był z nami przez okres podstawówki przez 3 lata. W sumie to nie był mój pies tylko Brata,
A jak wiadomo Brat przyniósł, ale co do czego to ja z mamą się opiekowałyśmy tym jamnikiem.
Po 3 latach musieliśmy go oddać, bo urodziła się Mała (no a nie możliwym było wychowywać dziecko z psem! - aczkolwiek jeśli to byłby mój pies to bym go nie oddawała, bo wiem, że możliwym jest mieć jedno i drugie razem i często wychodzi na plus.)

Tofiś jest mieszańcem pinczera z podwórkowcem.
Aniołek w psiej skórze o wielkim serduszku. Ukochany, wypieszczony i najdroższy psiak na świecie - dla nas. Prezent od byłego faceta, cóż. Dziwne, że od byłego, ale po roku czasu przecież nie oddaje się psa - bo to nie zabawka!

Maluszek ma dziś już prawie 4 lata (1. grudnia będzie miał urodziny) i żyje z wyrokiem śmierci..
Tak. Mam diagnozę w ręku "centroblastyczny chłoniak polimorficzny"
Od miesiąca płaczę, bo nie umiem sie pogodzić z tym, że zawsze to co kocham tracę bezpowrotnie.
Tyle modlitw do Boga o wyzdrowienie, a Bóg ma mnie gdzieś?

Dostaliśmy namiary na weterynarza-onkologa w Warszawie, ale dziś przy zastrzyku pani doktor powiedziała, ze piesek jest na tyle poważnie chory, że raczej lepie jbyłoby podawać sterydy, żeby złagodzić chorobę, a piesek nie będzie cierpiał jak po chemii.

Witam ciebie w wiecznej wojnie
Między niebem a piekłem, 
złem a dobrem…człowiek 
bezbronny wtedy kiedy na froncie
walczy z uczuciem a tym co siedzi w głowie


Wiesz...

Serce i rozum dogadują się tylko w reklamach
Nie ma po co rozpętywać burzy mózgu, przegrana sprawa,
Ława przysięgłych wydała werdykt nam (nam)
Na „bycie niepewnym”, jesteś następny tam…
Tam nie ma recepty na łapanie szczęścia- przestań!
Każdy w sobie siłę ma, ale czas ucieka
Wiesz jak… podzielić to chcę,
po prostu chcę to zrozumieć,


Serce mówi mi, żeby walczyć chemią o psa...
ale nie chcę, żeby cierpiał...
egoizm się odzywa...
To jest temat, którego nigdy nie zrozumiem. DLACZEGO odchodzą ludzie i zwierzęta których kocha się całym sercem.
Kiedy słuchałam, co mówi pani doktor nie mogłam się uspokoić i zaczęłam płakać...
Wstępnie umówiłam wizytę w Warszawie, ale nie wiem czy pojadę... czy warto skoro wygląda na to, że Maluszkowi zostało kilka miesięcy życia... 
Czy lepiej zacząć go leczyć...? Czy pozwolić by powoli odchodził z myślą, że był, jest i będzie przez nas kochany i żaden inny go nie zastąpi?

Zostaną po Nim tylko zdjęcia i kubek z jego podobizną...
a ja mam czas dojrzeć do najgorszego...

by, Tusia